Piknik w Biedrusku

30.07./niedziela/

Pikniki to już nasza tradycja. Ciągle mile wspominamy trzy ”zajazdy” do Tulec na Anię, ale to się skończyło. W tym roku wymyśliliśmy „zajazd na Irenkę”. która od roku mieszka w otoczonym lasami Biedrusku, miejscowości położonej 15 km od Poznania. Irenka ma tam nawet działkę, ale jest ona tak „wielka” , ze cała nasza grupa grilowane kiełbaski musiałaby spożywać na stojąco, przy tym ucierpiałyby na pewno jej warzywnik i kwiatki. Na działkowego grila grupa nie mogła liczyć, więc Irenka zrobiła rozpoznanie i znalazła w tej miejscowości sympatyczną gospodę, w której na świeżym powietrzu serwowano pyszną grochówkę, oraz inne przysmaki. A więc „hajda na gospodę w Biedrusku”. Już od kilku lat,  ze względu na wiek niestety, grupa nasza dzieli się na „piechurów i autobusowiczów.” Autobusowicze wiadomo wsiadają do autobusu 911 i po pół godzinie meldują się w gospodzie.Piechurzy zaś mają do przejścia ok. 10 km. Odpowiedzialną za trasę jest zawsze Kaja, która nie ma w zwyczaju prowadzić grupy w nieznane, musi sama najpierw poznać trasę. I tak w sobotę poprzedzającą piknik czworo zwiadowców na czele z Kają wybrało się na obejście trasy. Najpierw szło gladko, bo część trasy znała Maria, ale potem pomyliliśmy ścieżki i wyszliśmy na ruchliwą szosę prowadząca wprawdzie do Biedruska, ale spacer stracił już swój urok. Napotkany rowerzysta uświadomił nam, w którym miejscu pobłądziliśmy, ale nie było sensu wracać. Tak więc zwiad nie bardzo się udał, ale grochówka w tej gospodzie bardzo nam smakowała.W niedzielę wcześniej wyruszyli piechurzy. Tym razem nie pobłądziliśmy. Spacer był bardzo przyjemny. Autobusowicze oczywiście przyjechali wcześniej i Irenka oprowadziła ich trochę po miejscowości. O 13-tej już wspólnie zajadaliśmy jedni grochówkę, inni zupę gulaszową lub placki po zbójnicku. Na deser gospodyni podała pyszny domowy sernik, a Henryk z okazji swoich minionych imienin poczęstował wszystkich kufelkiem piwa lub szklaneczką soku. Przy akompaniamencie Pawła zaśpiewaliśmy także kilka naszych ulubionych turystycznych piosenek. Czas mijał szybko i przyjemnie, ale kiedy zauważyliśmy czarne chmury nadciągające nad Biedrusko,w pośpiechu pożegnaliśmy gościnną gospodę.. Deszcz lunął, gdy siedzieliśmy już w autobusie i wracaliśmy do Poznania. Tylko Irenka wracała do domu w strugach deszczu.